poniedziałek, 30 marca 2015

Recenzja: AURIGA FLAVO-C serum 8% z witaminą C i wyciągiem z ginko biloba 15 ml


W listopadzie poprzedniego roku miałam okazję rozpocząć testowanie nowego kosmetyku w moim zbiorze: Serum z witaminą C firmy AURIGA. Było to moje drugie serum tego typu zaraz po tym zrobionym własnoręcznie, o podobnym stężeniu kwasu askorbinowego. Nie byłam nim zachwycona, aczkolwiek nie zniechęciłam się do dalszego szukania, przez zbawienne działanie witaminy C na skórę, co podaje wiele źródeł.



Zanim wypowiem się w temacie przytoczę obiecywane przez w.w. firmę efekty stosowania produktu:

1.Spektakularne rozświetlenie skóry, 
2.dodanie skórze blasku, 
3.wygładzenie i spłycenie zmarszczek, 
4.prewencja przeciwzmarszczkowa dzięki ograniczeniu działania wolnych rodników, 
5.wzmocnienie naczyń krwionośnych.

Z pięciu powyższych najbardziej zależało mi na 5. jednak przez całe 3 miesiące stosowania nie doczekałam się efektów. A było z czym walczyć, bo niskie temperatury spowodowały pęknięcia wielu naczynek na policzkach. Spektakularne rozświetlenie skóry także nie miało miejsca. 

Moja recenzja nie jest pochlebna, ponieważ trafiłam na inny kosmetyk z działania którego jestem o wiele bardziej zadowolona. Co więcej jego skutki są widoczne gołym okiem, w dodatku jest prawię o połowę tańszy (recenzja już wkrótce).

Zapewne gdyby nie ten "inny kosmetyk" stwierdziłabym, że serum wcale nie jest takie złe, bo w sumie:
-skóra w ciągu zimy aż tak się nie odwodniła
-nie miałam problemu ze złuszczającym się naskórkiem, mimo że pracowałam w klimatyzowanym pomieszczeniu
-skóra nawet była rozświetlona - jednak to nie zasługa serum, po prostu taka jest :p



Opakowanie z pipetą to standardowe rozwiązanie, ponieważ często ułatwia dozowanie potrzebnej do użycia ilości kosmetyku. W tym przypadku pipeta utrudniała aplikację, ponieważ serum było tak rzadkie, że natychmiastowo przelatywało między palcami. W grę wchodziło aplikowanie bezpośrednio na twarz.

15 ml wystarczyło mi na ok 3 miesięcy. Używałam je z różną częstotliwością, czasem 2 razy w tygodniu, czasem codziennie prze okres kilku dni.  

Zapach jest wyjątkowo nieprzyjemny, ziołowy, ale całkiem szybko się ulatnia. Kolor przypomina oliwę z oliwek extra vergin.

Jedyny absolutny plus tego serum to jego nie komedogenność. Żaden por nie został zapchany;) Wyciąg z miłorzębu japońskiego z pewnością wyróżnia je na tle innych rozświetlających koncentratów, jednak jego działanie nie zostało przeze mnie dostrzeżone. Jego właściwości pobudzające mikrokrążenie nie sprostały skali potrzeb mojej skóry - mowa o złagodzeniu kilku naczynek i lekkich zaczerwienień na policzkach i podbródku.

 W promocji zapłaciłam 50 zł, cena standardowa to ok 75 w Superpharm. Doceniam to, że producent w kwestii składu przechodzi od razu do konkretów i nie dokłada zbędnych substancji, ale 75 zł za takie działanie to dość wygórowana cena.

Jeżeli szukacie jakiegokolwiek serum które was nie zapcha, do skóry tłustej lub mieszanej to jestem w stanie je polecić, jednak nie ma co liczyć na spektakularne efekty.

Dziękuję i pozdrawiam :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz