wtorek, 29 października 2013

Krem Ziaja SPF 50+ matujący krem z filtrem do twarzy cera tłusta i mieszana, skłonna do trądziku

Często bywa tak, że po zakupie nowego kosmetyku jestem tak zadowolona z jego działania, że od razu mam ochotę się podzielić z Wami na blogu ... Ale recenzja pisana pod wpływem emocji nie ma sensu. Dlatego cierpliwie odczekałam 4 tygodnie, aby dokładniej poznać krem, który dziś zaprezentuję:)
  


Czego oczekuję od kremu z filtrem:
-oczywiście ochrony UV
-nawilżenia
-baraku bardzo tłustej  warstwy na twarzy, po kilku godzinach od jego nałożenia
-tego, że utrzyma podkład na twarzy w przyzwoitym stanie (nie jestem wymagająca, wystarczy 5 h bez poprawek)


O efekcie matującym nie wspominałam, bo z mojego doświadczenia wiem, że każdy filtr pozostawia jakąś warstwę, bo inaczej nie mógłby spełnić podstawowej funkcji, czyli nie chroniłby przed słońcem.


Konsystencja, lejąca, dość gęsta i tłusta. Po nałożeniu większej porcji na twarz, rezultat jest jak po nałożeniu bazy rozświetlającej, mimo, że żadnych drobinek w kremie nie ma.
Na pewno NIE jest  to krem matujący.
Kolor żółtawy (zdjęcie robione w każdym świetle nie oddaje tego koloru... niestety), początkowo sprawia, że cera lekko zaróżowiona staje się stonowana. Nie jestem w stanie powiedzieć co się dzieje z tym kolorem po kilku godzinach - nie jestem pewna czy znika, czy moje oczy przyzwyczajają się do innego wyglądu skóry :p
Nawilża bardzo dobrze - nałożony na inny krem. Samodzielnie bardziej zapycha i natłuszcza. Dobrze zgrany z Kremem na trądzik Ziaji.
Ochrona przeciwsłoneczna także daje radę :) Nie mam czerwonych policzków i czubka nosa.

Podsumowując, spełnił 2 z moich 4 oczekiwań. Słabo :/

WAŻNE!

Ochrona jaką gwarantuje producent na opakowaniu (np. SPF 50 = 50*10 min = 500 min ) jest zapewniona kiedy nałożymy krem  w ilości 2 mg/cm2 skóry. Kiedy ilość preparatu przypadająca na 1 cm2 skóry jest mniejsza wtedy faktor jest niższy.

W przybliżeniu na twarz i szyję powinnyśmy nałożyć 2,5 ml kremu.

 Czyli krem powinien mi się skończyć po 20 dniach używania... A ja go ciągle mam i to dużo.

 Z racji tego że jest to filtr 50+ nakładam minimalną ilość, tylko aby równomiernie pokryć skórę cienką warstwą. Nie zależy mi na aż tak dużej ochronie  SPF20-30 mi wystarczy. Głównymi powodami dla których ograniczam ilość kremu są:
  • potworne świecenie 
Zanim nałożę podkład mineralny muszę poczekać aż preparat dobrze się wchłonie (a krótko to nie trwa), wtedy jako bazę nakładam puder matujący Ben Nye. Gdybym tego nie zrobiła, świeciłabym się jak latarnia morska i podkład po godzinie zjechałby mi z twarzy.
Można też zdjąć warstwę chusteczką higieniczną, ale wtedy pozbywając się filmu na skórze osłabiamy znacznie działanie faktora.
 W ciepłe i słoneczne dni podkład jest mobilny po ok.3 h i muszę poprawiać cały makijaż. Jeśli na dworze jest chłodniej do 10 stopni, efekt jest dużo lepszy. W upały lepiej go nie używać, ponieważ poniżej 20 stopni wszystko płynie, a nie mam bardzo tłustej skóry.
  •  zapychanie obszarów wyjątkowo problematycznych,  w moim przypadku jest to podbródek
Działo się tak kiedy używałam go w normalnej ilości (takiej, którą bez problemu rozprowadza się po całej twarzy i szyi. Po aplikacji wyraźnie czuć, że kram się wchłania). Na podbródku powstał wulkan, po którym ślad leczyłam 3 tygodnie. Pojawiają się też drobne grudki, ale z nimi można sobie szybko poradzić.Przez pierwsze 2 tygodnie jego używania było nieciekawie, teraz jest ok i żadne większe niespodzianki się nie pojawiają. Największą różnicę widać po wągrach. Zazwyczaj wymagały interwencji do 10-14 dni. Teraz, już po 3 proszą się o wyciśnięcie.

 Mam porównanie z innym kremem: Bielenda Bikini, bardzo dobrej jakości, którego od jakiegoś czasu nie mogę dostać. Tamten faktycznie nadawał się do tłustej skóry. Ten niestety nie.



Cechy produktu wymienione z tyłu, na opakowaniu:
  1. Zapewnia bardzo wysoką ochronę  przed promieniowaniem UVA i UVB
  2. Zapobiega podrażnieniom słonecznym
  3. Chroni naskórkowe zmiany barwnikowe - znamiona  i pieprzyki
  4. Zabezpiecza skórę przed powstaniem przebarwień
  5. Neutralizuje wolne rodniki odpowiedzialne za fotostarzenie
  6. Skutecznie absorbuje nadmiar sebum - po nałożeniu kremu nie wiadomo czy to sebum się świeci, czy tłusta warstwa pozostawiona przez krem.
  7. Pozostawia na skórze niewidzialną warstwę matującą  Jedno jest pewne - kiedy go nie nałożę w ciągu dnia cera jest dużo dłużej matowa i nie muszę ściągać świecącego filmu chusteczką przed poprawką makijażu.
 Producent w  punktach 6  i  7 minął się z prawdą. Z resztą się zgadzam pod warunkiem, że użyjemy wystarczającej ilości kremu. Co do 5. punktu ciężko się wypowiedzieć...
Liczyłam, że u mnie się sprawdzi, tym bardziej, że jesienią przy niższych temperaturach, skóra już się tak nie przetłuszcza. Szukam dalej.

Pozdrawiam i dziękuję za uwagę :)

1 komentarz:

  1. też mam ten krem. To coś strasznego, pod względem świecenia się, a mam skórę tłustą. Pod makijaż się nie nadaje.

    OdpowiedzUsuń