W poprzedni poście wspominałam o ołówku z Inglota, który jako jedyny był kompatybilny z nieszczęsną wazeliną z KRYOLAN'u. Mam go na tyle długo, że jestem w stanie napisać co nieco o tym, jak z nim pracować, żeby efekt był zadowalający.
Opakowanie wygląda zachęcająco. Czarny kolor i metalowe zakończenie daje nam do zrozumienia, że mamy do czynienia z produktem profesjonalnym. Niby nie powinno się oceniać książki po okładce, bo w tym przypadku wygląd i zastosowanie nie reprezentują tego samego poziomu. Skuwka zamontowana na końcu ołówka notorycznie odpada :p
27 - róż, trąci kolorem a la Barbie. Od tego jest delikatniejszy i bardziej pastelowy. Zastanawiałam się nad wyborem jednego z kilku bardziej naturalnych kolorów, ale w sztucznym świetle sprawiały wrażenie zbyt ziemistych i wolałam nie ryzykować. Ten kolor jest idealny dla kobiet o typowo słowiańskim typie urody - chłodna, średnia lub jasna karnacja i włosy w popielatym odcieniu. Barwa dzięki niebieskim tonom podkreśli i ożywi koloryt skóry, ale jej nie zdominuje z racji tego, że jest dosyć jasny. Z cieplejszym kolorem włosów może się nieco gryźć (uwaga rudzielce!), ale na pewno przyciągnie uwagę. Z resztą, będzie się rzucał w oczy przy każdym jasnym typie urody, bo odcień do najłagodniejszych nie należy .Mam bardzo jasną karnację, więc kolory które na średniej i ciemnej karnacji wyglądają zwyczajnie u mnie rażą.W połączeniu z kreską namalowaną eyelinerem i długimi rzęsami efekt jest wręcz bajkowy :)
Samo zastosowanie jest łatwe i przyjemne. Grubszym ołówkiem łatwiej zaznaczyć kontur usta tak, alby były symetryczne. Szczególnie w okolicy łuku kupidyna ryzyko błędu jest dużo mniejsze niż gdyby malować cienko zatemperowaną kredką. Dla niewprawionej ręki produkt idealny. Już jedna warstwa daje wyrazisty kolor jednak ja zawsze dokładam drugą, jeżeli używam go solo. Po takiej aplikacji nie jest mu straszne picie wody ze szklanki (ślad pozostaje bardzo niewielki) oraz zjedzenie jabłka (lub czegokolwiek innego co nie jest tłuste). Kontakt z tłuszczem sprawia że znika błyskawicznie na środku warg, kontur utrzymuje się dobrze. Jeżeli na imprezie nie będziemy nic takiego jeść, to wystarczy 1-2 poprawek w ciągu całego wieczoru. Mam nawyk oblizywania ust, dlatego te poprawki są konieczne, bez oblizywania nie trzeba się martwić - pozostanie na ustach na prawdę długo... :)
Im błyszczyk nakładany solo szybciej się zjada, tym cały makijaż z tym błyszczykiem na wierzchu szlag trafia... Lepiej odpuścić sobie wszystkie rzadkie wazeliny i mazie, chyba że mamy syndrom wiecznie popękanych ust. Wtedy połyskujący błyszczyk zamaskuje naskórek i efekt będzie ok.
Oczywistą rzeczą jest pielęgnacja ust. Przy nakładaniu ołówka trzeba go dość mocno docisnąć i odstające skórki na wargach będą jeszcze bardziej widoczne. Przy jego częstym używaniu regularny peeling i nawilżanie ust to konieczność.
Jestem z niego na prawdę bardzo zadowolona i z czystym sumienie polecam.
Na pewno zaopatrzę się jeszcze w min. 2 odcienie.
Wystarczy tych ochów i achów :p
W razie uwag proszę o komentarz.
Dziękuję i pozdrawiam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz