Czego oczekuję od kremu z filtrem:
-oczywiście ochrony UV
-nawilżenia
-baraku bardzo tłustej warstwy na twarzy, po kilku godzinach od jego nałożenia
-tego, że utrzyma podkład na twarzy w przyzwoitym stanie (nie jestem wymagająca, wystarczy 5 h bez poprawek)
O efekcie matującym nie wspominałam, bo z mojego doświadczenia wiem, że każdy filtr pozostawia jakąś warstwę, bo inaczej nie mógłby spełnić podstawowej funkcji, czyli nie chroniłby przed słońcem.
Konsystencja, lejąca, dość gęsta i tłusta. Po nałożeniu większej porcji na twarz, rezultat jest jak po nałożeniu bazy rozświetlającej, mimo, że żadnych drobinek w kremie nie ma.
Na pewno NIE jest to krem matujący.
Kolor żółtawy (zdjęcie robione w każdym świetle nie oddaje tego koloru... niestety), początkowo sprawia, że cera lekko zaróżowiona staje się stonowana. Nie jestem w stanie powiedzieć co się dzieje z tym kolorem po kilku godzinach - nie jestem pewna czy znika, czy moje oczy przyzwyczajają się do innego wyglądu skóry :p
Nawilża bardzo dobrze - nałożony na inny krem. Samodzielnie bardziej zapycha i natłuszcza. Dobrze zgrany z Kremem na trądzik Ziaji.
Ochrona przeciwsłoneczna także daje radę :) Nie mam czerwonych policzków i czubka nosa.
Podsumowując, spełnił 2 z moich 4 oczekiwań. Słabo :/
WAŻNE!
Ochrona jaką gwarantuje producent na opakowaniu (np. SPF 50 = 50*10 min = 500 min ) jest zapewniona kiedy nałożymy krem w ilości 2 mg/cm2 skóry. Kiedy ilość preparatu przypadająca na 1 cm2 skóry jest mniejsza wtedy faktor jest niższy.
W przybliżeniu na twarz i szyję powinnyśmy nałożyć 2,5 ml kremu.
Czyli krem powinien mi się skończyć po 20 dniach używania... A ja go ciągle mam i to dużo.Z racji tego że jest to filtr 50+ nakładam minimalną ilość, tylko aby równomiernie pokryć skórę cienką warstwą. Nie zależy mi na aż tak dużej ochronie SPF20-30 mi wystarczy. Głównymi powodami dla których ograniczam ilość kremu są:
- potworne świecenie
Można też zdjąć warstwę chusteczką higieniczną, ale wtedy pozbywając się filmu na skórze osłabiamy znacznie działanie faktora.
W ciepłe i słoneczne dni podkład jest mobilny po ok.3 h i muszę poprawiać cały makijaż. Jeśli na dworze jest chłodniej do 10 stopni, efekt jest dużo lepszy. W upały lepiej go nie używać, ponieważ poniżej 20 stopni wszystko płynie, a nie mam bardzo tłustej skóry.
- zapychanie obszarów wyjątkowo problematycznych, w moim przypadku jest to podbródek
Mam porównanie z innym kremem: Bielenda Bikini, bardzo dobrej jakości, którego od jakiegoś czasu nie mogę dostać. Tamten faktycznie nadawał się do tłustej skóry. Ten niestety nie.
Cechy produktu wymienione z tyłu, na opakowaniu:
- Zapewnia bardzo wysoką ochronę przed promieniowaniem UVA i UVB
- Zapobiega podrażnieniom słonecznym
- Chroni naskórkowe zmiany barwnikowe - znamiona i pieprzyki
- Zabezpiecza skórę przed powstaniem przebarwień
- Neutralizuje wolne rodniki odpowiedzialne za fotostarzenie
- Skutecznie absorbuje nadmiar sebum - po nałożeniu kremu nie wiadomo czy to sebum się świeci, czy tłusta warstwa pozostawiona przez krem.
- Pozostawia na skórze niewidzialną warstwę matującą Jedno jest pewne - kiedy go nie nałożę w ciągu dnia cera jest dużo dłużej matowa i nie muszę ściągać świecącego filmu chusteczką przed poprawką makijażu.
Liczyłam, że u mnie się sprawdzi, tym bardziej, że jesienią przy niższych temperaturach, skóra już się tak nie przetłuszcza. Szukam dalej.
Pozdrawiam i dziękuję za uwagę :)
też mam ten krem. To coś strasznego, pod względem świecenia się, a mam skórę tłustą. Pod makijaż się nie nadaje.
OdpowiedzUsuń